Kraj/wyspa/land: Wyspy Kanaryjskie
Imię i Nazwisko:
Abeline (w skrócie „Abeli” … albo po prostu „Kanarka”~) Santana
Data urodzenia: 10 sierpnia 1982
Wygląd:
Ponoć pierwsi ludzie zamieszkujący Wyspy Kanaryjskie byli wysokimi blondynami o jasnoniebieskich oczach i długich włosach, ale że nie stwierdzono, aby Szwedzi (tudzież krewni Germanii) byli spokrewnieni z pradawnymi ludami północno-afrykańskimi (od których Kanarka PONOĆ pochodzi) - do owego podania należy podchodzić ze sporym dystansem. W każdym razie, Abeline specjalnie wysoka nie jest, długich blond włosów - brak, ale co do jasnoniebieskich oczu - są, więc widać w każdej legendzie jest zasiane ziarnko prawdy.
Kolor włosów Kanarki oraz jej cera, są niezwykle podobne do włosów i karnacji Hiszpanii, aczkolwiek sama Abeline woli się na ten temat szerzej nie wypowiadać. … Nie jest terytorium Tośka, nie ma z nim nic wspólnego, w ogóle go nie lubi I JUŻ!
Ma dosyć krótkie włoski, jak na dziewczynkę, bo końcówkami ledwie sięgają jej ramion, a i to nie zawsze i nie całkiem. Ponieważ w domu często przesiaduje przed lustrem, nucąc jakieś Kanaryjskie piosenki, i bawi się nożyczkami przycinając je, to tu, to tam, wedle uznania – pasma jej włosów potrafią być baaaaaaardzo różnej długości… ale nadal wyglądają ładnie~. No i, przecież czego by z nimi zrobiła – i tak odrosną… ale biorąc pod uwagę jej umiłowanie do „zabawy” nożyczkami – zapewne i tak nigdy nie będzie im dane urosnąć ponad długość ramion…
Po pięciu wiekach bycia zmuszanym do latania wszędzie w „słitaśnej” sukieneczce z falbankami (i mowa tu o czasie, który Kanarka spędziła u Antonia...) - ma awersje do wszelkich tego typu strojów. Jej garderoba składa się wyłącznie z T-shirtów, bezrękawników i shortów. Oczywiście na dnie szafy Abeline znajdzie się jedna, czy dwie pary długich spodni i polar (bo w nocy, oraz gdy mocno wieje, potrafi być zimno (!)) lecz są one przez nią stosunkowo rzadko używane.
Charakter:
To wiecznie uśmiechnięta dziewczynka, potrafiąca nawijać o swoim archipelagu godzinami.
Abeline całe życie spędziła na terenie swoich wysp i zmusić ją, aby wyjechała gdzie indziej, to próżny trud. Czasy kiedy Tosiek podbił jej terytoria, złapał ją za ucho i zaciągnął do swojego domu, wspomina bardzo źle. Natomiast dzień uzyskania Autonomii (który równał się temu że wraca w rodzinne strony) wychwala pod niebiosa i obchodzi co roku (jako swoje urodziny).
Kanary to w pewnym znaczeniu stolica sportów wodnych. Przebywając tu na wakacjach niemożliwym jest nie natknąć się na surferów, żeglarzy, nurków, czy wind-surferów, aczkolwiek jeśli myślicie, że Kanarka również jest amatorką tychże sportów – możecie się baaaardzo zdziwić. Powód? Prosty. Abeline jest najzwyczajniej w świecie LENIEM. I to leniem potwornym. Najchętniej przeleżałaby cały dzień na plaży pod palmą (oczywiście jeśli w ogóle przyszłoby jej na myśl ruszyć się z łóżka i na ową plażę iść). Sytuacja staje się jednak zgoła odmienna, jeśli w pobliżu odbywa się jakaś fiesta. Wtedy w momencie zmienia się nie do poznania i z lenia nie robiącego absolutnie nic - staje się niezwykle żywiołowa i energiczna. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ cel egzystencji każdego Kanaryjczyka jest jeden. I są nim właśnie Fiesty. A Abeline, jak przystało na personifikację, nie jest wyjątkiem od tak elementarnej cechu swojego narodu.
Jeśli zabierze się Kanarkę z terenów jej rodzinnych wysp (co swoją drogą wcale nie jest takie łatwe) – w obcych stronach staje się małomówna i przygaszona, a uśmiech na jej twarzy zostaje zastąpiony przez grymas pod tytułem "co-ja-tu-w-ogóle-robię?". Mimo to, na świecie istnieje niewiele rzeczy (poza dotkliwym tematem odnośnie bycia terytorium Hiszpanii…), które są w stanie wyprowadzić Abeline z równowagi i sprawić, aby uśmiech zniknął z jej twarzy na dłuższy czas.
Wśród Kanaryjczyków bycie przyjaznym jest wręcz naturalne i Abeli w stosunku do ludzi jej bliskich jest naprawdę miłą i sympatyczną osobą. I bycie osobą jej bliską wcale nie jest takie trudne do zrobienia! Wystarczy po prostu być… Kanaryjczykiem~. Natomiast jeśli chodzi o nastawienie Kanarki do obcokrajowców - sprawa jest bardziej złożona. I TRUDNA. Jeśli otwarcie ją krytykujesz, albo (co gorsza) jesteś Hiszpanem - już na starcie możesz odpuścić sobie próby zjednania jej sympatii (no chyba, że jesteś masochistą). Generalnie jeśli w żadnym aspekcie nie przypominasz mieszkańca jej wysp… sprawa DALEJ JEST TRUDNA… niemniej jednak – w każdym przypadku trzeba zapracować sobie na jej zaufanie. I nie jest to niemożliwe. Aczkolwiek turystów, którzy nawet podczas prozaicznego kupowania marchewki nie powiedzą do kasjerki chociażby „Buenos Días”, „Hola”, czy „Gracias”, ani nie podejmą się tak niewyobrażalnego wysiłku fizycznego jakim jest uśmiechnięcie się, a olewają wszystkich wokół i tylko nawijają między sobą „ichnemu” – Abeline OCZYWIŚCIE będzie traktować jak na miłą Kanaryjkę przystało, ale NIE LICZCIE na jakąkolwiek cieplejszą relację.
Na całych Wyspach Kanaryjskich występuje bardzo silny podział na „swoich” i „obcych”(lub po prostu „turystów”). Co z tego, że mieszkasz tutaj już od trzech lat? Jeśli nie jesteś uznawany za „swojego” i nawet nie próbujesz zaprzyjaźnić się z miejscowymi, to i po jedenastu latach też „swój” nie będziesz.
Mimo to, we wszystkich wymienionych przypadkach, Kanarka nie potrafi zrobić niczego, co mogłoby urazić drugiego człowieka, a jeżeli już sprawi komuś przykrość – będzie jej to spędzać sen z powiek tygodniami, o ile nie dłużej. Nawet jeśli nie będzie na świecie osoby, która mogłaby tego po niej poznać. Ponadto nikt kto pochodzi z Wysp Kanaryjskich nie potrafi odmawiać, ponieważ w mniemaniu Kanaryjczyków jest to po prostu zbyt nieuprzejme w stosunku do drugiej osoby. W gronie własnych ludzi to jeszcze pół biedy, ale przy obcokrajowcach Abeline będzie kręcić i zwodzić, ale nigdy nie powie twardego "nie”, aby tylko nikogo nie urazić.
Reasumując. Jeśli tylko uda Ci się ją do siebie przekonać - Abeline okazuje się dziewczyną miłą i życzliwą. Wtedy bez najmniejszego problemu i z uśmiechem na ustach przepuści Cię w kolejce do kasy, zawsze zagada przyjacielsko i wystarczy że rzekniesz słówko – z największą przyjemnością pokaże Ci najlepsze miejsca do żeglowania lub uprawiania windsurfingu (albo nawet piękne, zaciszne plaże, nie znane wśród turystów), ALE jeśli będziesz ją krytykować, albo (co gorsza) uznasz ją za terytorium Hiszpanii, a jej ludzi za Hiszpanów. . .
POKÓJ TWOJEJ DUSZY.
Abeli jest prawdziwą mieszaniną sprzeczności. Z jednej strony - niezwykle przyjacielska i otwarta na ludzi, z drugiej - zamknięta w swojej społeczności i odporna na świat zewnętrzny.
Zacznijmy od faktu, że próżno szukać na świecie Kanaryjczyka, który nie byłby święcie przekonany, że wszystko co człowiekowi do szczęścia potrzebne, znajduje się w obrębie archipelagu jego rodzinnych Wysp. Już nie wspominając o tym, że większość mieszkańców Kanarów (z Abeline na czele) NIGDY nie interesuje się ABSOLUTNIE niczym spoza ich ziemi. Kanarka bardzo źle wspomina czasy spędzone u Antonia z wielu powodów, ale głównie dlatego, że przebywała wtedy z dala od swojego domu i teraz każda podróż zagraniczna nierozerwalnie kojarzy jej się z tamtymi czasami.
Tak więc unika ich jak ognia…
Ktoś z zewnątrz może odnieść wrażenie, że społeczność w której żyją Kanaryjczycy jest niezwykle mała i zamknięta, a Abeline naprawdę uważa, że tych trzynaście skrawków skał na których mieszka to cały świat. I wiecie co? Będzie mieć rację.
Tempo życia, umysły ludzkie, charaktery, obyczaje - na jej archipelagu wszystko jest inne.
Nie dochodzi tu do zawałów, czy wylewów krwi. Nikt się nigdzie nie śpieszy. Dni mijają na spokoju, wypoczynku i braku trosk czy zmartwień. No, ewentualnie na fiestach~ I z jednej strony - bardzo dobrze wróży to konającym turystom, którzy nie marzą o niczym innym jak o miłych ludziach, spokojnym miejscu i błogim odpoczynku, ale z drugiej - Kanaryjczykom obce są ludzka niewdzięczność, zawiść i wredota, a co za tym idzie, wszelkie jej przejawy zawsze wywołują tu ogromny szok i poruszenie. "Wandalizm? Kradzież?! PORWANIE?! Ale jak to się stało?! Przecież tutaj takie rzeczy się nigdy nie dzieją!".
Wystarczy żeby zaginęła jedna, mała dziewczynka, aby wszędzie, na sklepach, bilbordach, przystankach, samochodach, pojawiły się jej wielkie, kolorowe plakaty, a o akcji poszukiwawczej trąbiło się niemal non-stop na każdej stronie gazety, w każdym programie telewizyjnym i w każdej stacji radiowej. Dla całej reszty świata podobne sprawy to nuda i chleb powszedni. Ludzie przechodzą koło małych, czarno-białych plakatów z napisem „zaginęła”, mruczą cicho "jaka szkoda" i idą dalej. Natomiast Kanarką, mimo że dla obcych jest to przejaw zacofania i zbytniej naiwności, mocno wstrząsają takie rzeczy. Może jest to kwestia tego, że Abeline rzeczywiście żyje w mocno ograniczonym świecie, może tego że nadal jest małym, naiwnym dzieckiem - a może i nie. Jedno jest pewne. Każde dziecko, po zobaczeniu ile na świecie jest obłudy, podłości i okrucieństwa - jest przerażone i wstrząśnięte. I dla każdego dziecka lepiej jest, aby w jego świecie takie rzeczy się nie zdarzały.
Relacje z innymi państwami:
Relacje Abeline z innymi państwami są dosyć… osobliwe.
Zacznijmy od faktu, że z racji swojej… Em… nieco nadmiernej patriotyczności… i niechęci do opuszczania swoich wysp – Kanarce bynajmniej nie śpieszy się do poznawania obcokrajowców (czy ogólnie obcych krajów), póki sami do niej nie przyjadą, natomiast wyjeżdżanie poza swój archipelag jest rzeczą, którą uważa za zdecydowanie GŁUPIĄ i ZBĘDNĄ, a prawdopodobieństwo przekonania jej że jest INACZEJ, jest równe temu, że Anglia nauczy się gotować (nasuwa się tu pytanie czy ona sama z siebie Arthura w ogóle kojarzy, ale dobra xD).
Wracając do tematu relacji z innymi państwami – z racji tego, iż Antonio nie uważa jakoby Abeline była na tyle ważna, aby mieć własną politykę zagraniczną (mimo, że MA autonomię!) – relacje Kanarki ze światem zewnętrznym ograniczają się do wykłócania się z Tośkiem o to, że (WCALE!) nie jest Jego terytorium. A jako, że Kanarka formalnie nie jest państwem - inne kraje też się nią za bardzo nie interesują, a nawet jeśli już zdarzy się, że jakakolwiek personifikacja obdarzy ją jakąkolwiek uwagą – poświęca jej swój cenny czas tylko dlatego, że tego wymaga od niej jej Szef i polityka, więc szansa na relację bliższą niż kazali-mi-do-ciebie-przyjechać-więc-się-ciesz natychmiast ginie pośród nawału spraw i obowiązków, którymi każde prawdziwe państwo jest zmuszone zajmować się na co dzień. A nawet jeśli jakiś kraj odwiedzi ją z pobudek innych niż praca – mało kogo obchodzi zjednanie sobie jej przyjaźni. Przeważnie wszystko na co taka personifikacja zwraca uwagę, to wyśmiewanie się z jej folkloru, narzekanie na zbyt dużą ilość turystów na plażach, zbyt mało miejsc parkingowych, i to, że podczas hucznie obchodzonej fiesty – Carefour jest zamknięty. I… CÓŻ… Najczęściej robią tak ANGLICY… . Ale nie, żeby to Abeline przeszkadzało. Po części dlatego, że nie zwraca na to uwagi, a po części dlatego, że zdarzało się to już zbyt wiele razy, żeby się do tego nie przyzwyczaiła…
Ciekawostki:
***
Mimo, że wygląda na jakieś 13-14 lat (a zachowuje się na jeszcze mniej…), urodziła się już około (no nie pamięta dokładnie! Co chcecie…) III w. pn. e. i przez jakieś trzynaście-cztrenaście wieków wiodła spokojne, radosne i beztroskie życie, fizycznie i mentalnie nie wykraczając poza wiek pięciolatki (!).
***
Pierwszą, i zarazem jedną z niewielu rzeczy, które pamięta z czasów na długo przed utratą swojej wolności, są Dziadzio Rzym i Starożytna Grecja, którzy regularnie do niej przyjeżdżali i których (na przekór przekonaniom Tośka o tym, że jest jego "córką") uważa za swoich rodziców. I to właśnie za czasów kiedy jako małe dziecko była przez nich odwiedzana, była również, bardzo wymownie, znana pod nazwą "Wyspy Szczęśliwe".
Niestety, jak to zwykle w życiu bywa, pewnego dnia jej „rodzice” pożegnali się z nią, odpłynęli… i już nie wrócili. Jakiś czas później, kiedy w Europie zrobiła się moda na odkrywanie i podbijanie nowych lądów – Abeline przeszła przez okres długich i krwawych podbojów.
***
Ostatecznie utraciła swoją wolność w 1496 r. niedługo po tym, jak Hiszpania (po tym jak w 1494 r. skopała mu tyłek w bitwie pod Acentejo) wrócił z posiłkami i wygrał bitwę w tym samym miejscu, jednocześnie kończąc koło stuletnią rzeź Kanaryjczyków, którzy za żadne skarby nie chcieli oddać swoich ziem konkwistadorom.
…
I zaczynając tym samym koszmar jej dzieciństwa…
***
Pod rządami Tośka Kanarka żyła przez około 500 lat, aż do uzyskania ukochanej autonomii (10 sierpnia 1982), której to datę ustalenia obchodzi jako swoje urodziny (i nie wypominać jej, że nadal formalnie jest Tośkowym terytorium, bo ZABIJE).
Zaraz po włączeniu Abeline do korony Hiszpańskiej, na Kanaryjczyków zaczęto nakładać ogromne podatki, co spowodowało, że garstka ludzi Kanarki, którzy jakimś cudem nie zostali wymordowani przez Antonia, albo sprzedani do Hiszpanii jako niewolnicy (również przez Antonia…) - złapała się za głowę i zaczęła masowo emigrować, a Tosiek do tej pory zachodzi w głowę jakim cudem Abeline nie kopnęła pod wpływem tego wszystkiego w kalendarz. Lecz jeśli chodzi o emigrację – wtedy nie było aż tak źle jak się potem okazało. Prawdziwy koszmar Kanarka przeżyła w latach pięćdziesiątych, gdy wraz z nadejściem kryzysu, z Wysp Kanaryjskich wyemigrowało ponad 16 tysięcy Kanaryjczyków. Zapytacie się czyja to była wina – Abeline odpowie „Antonia!”. Jeśli już najeżdżasz na jakąś nację, mordujesz jej ludzi i narzucasz swój język i kulturę tak apodyktycznie, iż rdzenny język owego ludu praktycznie wymiera – musisz wziąć za ową nację odpowiedzialność. Czyli wszelkie kryzysy to Twoja wina. A to, że gdyby Tosiek jej nie podbił, na bank zrobiłby to ktoś inny – to już zupełnie inna bajka.
***
Hiszpania wychował Abeline i wszystkie pozostałe podbite przez siebie kraje TWARDĄ RĘKĄ, i wcale NIE BYŁ miłym, wyrozumiałym, spokojnym i pobłażliwym opiekunem, jak by się mogło wydawać. Tak więc Kanarka ma sporo powodów, aby pałać do niego niechęcią. ...
***
Mimo opinii wielu obcokrajowców odwiedzających Wyspy Kanaryjskie, Abeline WCALE NIE JEST nacjonalistką. Nawet pomimo, że na półkach z książkami ma prawie same tytuły jak: "Wyspy Kanaryjskie", "Tradycje kanaryjskie", "Kuchnia Kanaryjska", "Kanary Kanaryjskie" "Kanary BARDZO Kanaryjskie", a otwierając gazetę przez pierwsze 20 stron widnieją tam wiadomości z Kanarów, następnie sport, a wiadomości ze świata i z "kraju" (czytaj: Hiszpanii) wloką się zawsze na szarym końcu. Oraz nic nie zmienia fakt, że w supermarketach jest osobno marchewka "spoza" za 0.89 oraz "Kanaryjska" za 1.30. Abeline zdecydowanie nie jest nacjonalistką. Ona tylko na każdym kroku podkreśla swoją odrębność i niezależność od Hiszpanii~!
***
Każde dziecko urodzone na wyspach kanaryjskich, jeszcze zanim wyrośnie z pieluch i zanim ku uciesze familii i przodków powie standardowe „mama” – uczy się najważniejszego i najczęściej używanego tu słowa. Mianowicie - "mañana". A co owo mañana oznacza? Dosłownie – jutro. A nie dosłownie – zrobisz/zrobię to jutro. I owo słowo używane jest wszędzie. Od rozmów potocznych (Co Ty stary, PRACOWAĆ chcesz? Gorączkę masz, czy co? Mañana~!), po urzędy (No ja oczywiście wiem, że Pani tego papiera teraz bardzo potrzebuje, ale już jest trzynasta i my już nasz bank zamykamy, tak więc mañana~)
***
Pochodzenie Kanarki to tak naprawdę kwestia dyskusyjna. Chociaż ostatnie badania wskazują na jej pokrewieństwo z plemionami Afryki Północnej, sama Abeline podtrzymuje i święcie wierzy w wersję z Dziadziem Rzymem i Mamcią Grecją. Chociaż nie, stop. Dziadzio Rzym to dziadek Antonia. Chyba jednak lepsza była wersja z plemionami północno-afrykańskimi...
***
Jej kraj to jedno z najcieplejszych miejsc w Europie. Średnia temperatura to 22 stopnie celsiusza w skali roku, a słońce utrzymuje się tu praktycznie non-stop (mimo, że czasami ostro wieje), oraz niczym dziwnym nie jest temperatura 28 stopni w połowie lutego. Prawdę mówiąc, kiedy jednej z ubiegłych zim termometry dochodziły do zastraszającego wyniku 13-15 stopni, Kanaryjczycy masowo rzucili się na kupowanie piecyków elektrycznych, a ową „zimę” uznano za absolutnie NAJMROŹNIEJSZĄ zimę ostatniego stulecia.
***
Oprócz bycia najcieplejszym miejscem w Europie, dom Abeline to także najbardziej słoneczne miejsce w Europie. Tak, dobrze przeczytaliście. Jest u niej WIĘCEJ słońca niż u Antonia. Czy można tu spotkać śnieg? Raz na 1000 lat, w cholerę wysoko w górach, jak dopisze szczęście… można. Aczkolwiek jest to na tyle niewyobrażalna anomalia pogodowa, że nawet rdzenni mieszkańcy wysp WSPINAJĄ SIĘ wtedy na te góry, z własnej NIEPRZYMUSZONEJ woli (!) z rodziną, aby pokazać to osobliwe i anormalne zjawisko potomnym.
Jednak wszelkich fanów nart prosimy o nie robienie kwaśnych min, ponieważ na Kanarach jak najbardziej na nartach można jeździć. Tak na przykład na nartach wodnych. A jeśli ktoś za tym sportem nie przepada to też nic się nie stało, bo przecież nic nie stoi na przeszkodzie żeby zjeżdżać na nartach na ten przykład z… piaszczystych wydm. I to bynajmniej nie jest żart. Ot, nowa atrakcja wymyślona przez Abeline podczas wylegiwania się pod palmą. A najfajniejsze jest to, że przyciąga turystów~.
***
Główne źródło utrzymania Abeline to turystyka, szczególnie, że z powodu dość silnych wiatrów, są u niej wymarzone warunki do kitesurfingu, windsurfingu, zwykłego surfingu, czy żeglarstwa, które to sporty cieszą się niezwykłym afektem ze strony turystów. Ponadto, wind-surfing jest narodowym sportem Abeline i w jej domu co roku odbywają światowe mistrzostwa w tym sporcie, które wraz ze swoim nadejściem ściągają do niej wind-surferów z całego świata i zapewniają spore dochody.
***
Mało kto wie, że oprócz uprawiania sportów wodnych – u Abeline zajęcie znajdą również fani wycieczek górskich. I trzeba przyznać, że jest tu po czym spacerować. Pomijając fakt, że każda z trzynastu wysp archipelagu Wysp Kanaryjskich została obdarowana przez naturę nie tylko plażami, ale także górami i wiele więcej, na Teneryfie (czyli jednej z wysp) znajduje się najwyższy szczyt w całej Hiszpanii, mierzący 3718 m n. p. m. gdzie ze względu na niesamowite wysokości i idące za tym piękne widoki - kręcono między innymi „Gwiezdne Wojny”.
***
Jeśli wybieracie się na Kanary – niezależnie od pory roku, ze spokojem możecie nie brać absolutnie ŻADNYCH pełnych butów. Tu wyrażenie „zmienić buty na zimowe” oznacza tyle, co przerzucić się na sandały z grubszą podeszwą.
***
Dwie nacje które najczęściej urządzają sobie wakacje na Kanarach to Niemcy i Brytyjczycy. A z tych drugich – najczęściej ANGOLE. Szkota, czy Irlandczyka szukać tu ze świecą. Natomiast Ludwig i Arthur przyjeżdżają do niej ze wzorową frekwencją co roku~. I przedstawicieli obu tych nacji jest tutaj niezmiernie łatwo poznać. Po czym? Niemca poznasz po tym, że jest jedyną osobą której się coś robić chce (!) i która zamiast wyciągnąć się i zrelaksować na leżaku pod parasolem z wszechobecnym „mañana” na ustach – rzeczywiście to robi. Co do Anglików, normalnym jest to, że mieszkańcy kraju w którym deszcz pada 24/7 mają stosunkowo MAŁĄ odporność na słońce. Natomiast czystą GŁUPOTĄ jest przyjeżdżać do kraju w którym to słońce jest 24/7 (i to czasami grzeje tak, że nie siedząc w cieniu pod parasolem idzie się usmażyć) WIEDZĄC o swojej niskiej odporności na działanie promieni UV i wbrew temu mówi KAŻDY CHOĆ TROCHĘ PRZYJAZNY tubylec, non stop, co roku, z uporem maniaka, NIE smarować się kremem z filtrem. A co robi Arthur? Właśnie to. Tak więc, jeśli kiedykolwiek pojedziecie na Wyspy Kanaryjskie odwiedzić Abeline i zobaczycie kogoś spieczonego słońcem tak, że bardziej spieczonym żywcem się być NIE DA – tak, to właśnie był Anglik...
***
Czy wspominałam już, że Kanaryjczycy są niezwykle przyjacielscy, mili i trudno wyprowadzić ich z równowagi? A chcecie poznać najbardziej efektywny i zawsze niezawodny sposób na zdenerwowanie absolutnie KAŻDEGO Kanaryjczyka? Powiedzcie mu, że jest Hiszpanem. Utrata zębów i nieopisana niechęć z jego strony przez dłuuuuuuuugi czas – gwarantowane.