Kraj/wyspa/land:
Szkocja, Alba, część składniowa United Kingdom of Great Britain and Northern Ireland
Imię i nazwisko:
Alistor MacKirkland
Data urodzenia:
30 listopada. Roku jednak nie podam ze wzgląd na fakt iż Szkocja ma przeżytych wieków dużą ilość. Mimo to wygląda jakby miał około 25 lat. Dzień i miesiąc to nie jest jakaś ważna data historyczna, lecz dzień świętego Andrzeja- patrona Szkocji. Krzyż św. Andrzeja znajduje się także na fladze kraju, która nota bene wchodzi w skład flagi całej Wielkiej Brytanii.
Wygląd:
Nie… To nie szlachetny rubin wieńczy jego głowę. To nie ten kolor świeżej krwi, którą się tak wszyscy fascynują. Nie. Nie jest to także pomarańczowy, słoneczny blask wesoło iskrzący się na włosach rodzeństwa z Irlandii. Broń boże zapomnij także o blondzie! To co przyciąga wzrok na Szkota to jego włosy w kolorze zakrzepłej krwi. Wiśniowe lub bordowe w zależności od natężenia światła i krótkie z kosmykami grzywki rozczesywanymi na boki. Mimo to na tyle długie by powiewały niczym chorągiew umazana we krwi, która toczy walkę już od kilku dni. Jego włosy bardzo kontrastują z jasną karnacją, narażoną na przemian na mgłę i mżawkę. Nie znajdziesz jednak na niej piegów ani pieprzyków. Na bladej pociągłej lecz charyzmatycznej twarzy widnieją wyraźne dwa iskrzące się punkty. Tajemnicze jednak złowrogo wyglądające oczy w odcieniu jadowitej zieleni. Oczy bystre a zarazem zniesmaczone widokiem otaczającego świata. Nie ujrzysz w nich miłości czy litości... Nie ujrzysz lecz nie znaczy, że uczucia takie jak smutek czy radość w nich nie goszczą. Emocje świadczące o człowieczeństwie są skrzętnie skrywane, by nie zniszczyć wizerunku wojownika z gór. A przynajmniej tego co z niego zostało. Alistor jest wysoki i postawny jednak dębu z niego nie róbmy. Owszem ma szerokie ramiona i silne ręce, które nie raz utrzymywały claymore podczas walki oraz postawne nogi od długich podróży przez góry, jednak w swoich zwyczajnych ubraniach wygląda elegancko i z gracją niczym Francis. Tak samo jak przyjaciel ma także długie i smukłe palce, z którymi mógłby zostać świetnym pianistą. Oczywiście gdyby chciał.
Ale… jest chyba rzecz, która została pominięta prawda? Coś co pewnie każdego z was rozśmiesza u młodszego brata Alistora. Tak, wiem. Myślicie: A gdzie brwi?!; Otóż zmartwić was muszę. Kirklandzi może i mają duże brwi jednak ten rudzielec zbojkotował się przeciw nim. Nie ma tak jak Arthur czarnego mchu, który cenzuruje brudne myśli Anglika, a zwyczajne męskie brwi w kolorze włosów. Myślicie pewnie: jak to?; Odpowiedź prosta- przyjaciel Francis podarował mu swego czasu pęsetę i czerwoną kredkę do oczu. Tak, tak naturalnie może i sam ma dziwny mech jak brat jednak codziennie stara się wyregulować brwi (i nie ważcie się mówić, że to jest mało męskie!) by nie wyglądać jak Arthur. W końcu skoro nie podobni to można zaprzeczyć, że spokrewnieni lub uznać Anglię za podrzutka. A jeśli wróciliśmy już do głowy to warto wspomnieć także o rzędzie srebrnych kolczyków zdobiących lewe ucho.
Wspomniane było o zwyczajnych ubraniach. Na co dzień chodzi w koszulach- stalowych lub niebieskich, z podwiniętymi rękawami do łokcia i rozpiętymi kilkoma górnymi guzikami. Jego smukłą sylwetkę ale i szerokie ramiona podkreśla opięta, czarna kamizelka. Czarne są także skórzane rękawiczki no i spodnie, niekoniecznie zaprasowane w kancik. Czasami nosi także krawat w stonowanych, jednolitych kolorach jednak i on jest rozluźniony by pasował odpowiednio do wcięcia w kołnierzu. Od święta i podczas różnych ważnych uroczystości (lub gdy po prostu ma dzień chwalenia się swoją kulturą) chodzi w typowym stroju jaki wszyscy znają- kilcie. Co najśmieszniejsze Szkot jako personifikacja wszystkich klanów ma prawo do przyodziewania każdego tartanu. Do kiltu jednak musi być coś jeszcze (nie, nie bielizna pod kilt!). Koszulą jest wielki pled, mający prawie 2 metry szerokości i od 4 do 6 metrów długości. Żeby go założyć… nie chcielibyście wiedzieć co trzeba zrobić by go założyć. Dodatkowymi elementami (poza skarpetami i kierpcami) są sporran z paskiem na biodrach oraz broszka w kształcie róży owiniętej cierniami umiejscowiona w dolnym prawym rogu kiltu. Wspomnieć trzeba jeszcze o ostatnim stroju. Rzeczami niezmiennymi w każdym z tych strojów, jest celtycki krzyż wiszący na szyi (z czego widać iż swoje najlepsze lata ma dawno za sobą) oraz tani papieros lub cygaretka w ustach.
Charakter:
Nie ważne czy trafisz na MacKirklanda, O’Kirklanda czy po prostu Kirklanda. Wiedź, że ktoś spokrewniony z Wyspami Brytyjskimi normalny z charakteru być nie może. Alistor mimo nie przyznawania się do więzów rodzinnych z Arthurem nosi dumne miano Wysp Brytyjskich i zaiste jest dziwny. Dlaczego dziwny? Otóż jego charakter idealnie oddaje przysłowie opisujące Szkocką pogodę „If you don’t like the weather, wait a minute” (Jeśli nie podoba ci się pogoda, poczekaj minutę). A zatem, raz możesz mieć z niego kumpla do piwa, który pożartuje i pogada z tobą na spokojnie nie tylko na tematy związane z pogodą ale i z whisky, kobietami, piwem, whisky, sztuką, kulturą, whisky, kobietami czy whisky. Jednak zaraz możesz zobaczyć go ciskającego krzesłami, a nawet stołami przy akompaniamencie przekleństw. Oczywiście winny możesz czuć się wtedy ty! Ponieważ Szkot jest agresywny tylko wtedy gdy obrazisz go myślą, mową uczynkiem lub ciałem. Nawet jeśli nie miałeś zamiaru urażenia go, a on to tak odbierze może na spokojnie obić ci mordę, by po chwili znów być twoim kumplem. Jest bardzo czuły na punkcie swojej kultury, to ona jest głównym powodem do agresji. Drugim powodem może być wspomnienie lub ujrzenie niejakiego Pana Arthura Kirklanda lub samo wspomnienie Anglii. (Nazywając Szkocje Anglią także urazisz Alistora.)
Bywa impulsywny i porywczy. Częściej pomyśli nim coś zrobi, dodatkowo jest uparty jak osioł i nie odpuści póki nie stwierdzi iż coś jest marnotrawstwem czasu (bo czas to pieniądz, a Szkot jest skąpcem i wydrwigroszem jakich mało) lub po prostu go znudzi. A musicie uwierzyć iż nie ma słomianego zapału. Jeśli coś robi wkłada w to całe serce. Jest honorowy i pomocny jeśli wykaże w tym swoją duszę wojownika lub zyska jakieś korzyści materialne dla siebie. Oczywiście jako celtycka dusza góralskich piechurów nie ukarze ci głębszych uczuć związanych z miłością czy smutkiem. Nie masz także co liczyć na to by przyznał się, że coś go boli lub trapi lub ukazał strach do czegoś, ba on nie lęka się niczego. W jadowitych oczach ujrzysz tylko chłód i tylko wiele lat pracy zmieni gburowatą minę w dosłownie lekko podniesione ku górze kąciki ust. No inna sytuacja ma się po alkoholu… Alistor kiedy wypije za dużo bywa aż nazbyt wylewny w uczuciach. Przynajmniej na początku. Z napływem procentów staje się agresywny w sumie bez większych przyczyn.
Możesz uznać po jego akcencie jak i czasami po słowach iż to prosty pasterz z gór i nie wie za dużo, jednak jesteś w błędzie. Jeśli poznasz go dużo lepiej ujrzysz jego powoli rozwijającą się wiedzę nie tylko w dziedzinie sztuki ale także i przedsiębiorczości (największy bank UK znajduje się właśnie na terenie Szkocji). Jeśli zajrzysz jeszcze głębiej w duszę syna celta (co raczej jest niemożliwe no ale…) to ujrzysz jak bardzo skomplikowane relacje łączą go z rodzeństwem…
Relacje z innymi państwami:
Rodzina: Anglia: To skomplikowane :I Irlandia:- Spoiler:
- No wreszcie jesteś! – krzykną wiśniowo włosy dostrzegając starszego brata w drzwiach pubu. Była późna godzina i pomieszczenie było wypełnione sporą ilością ludzi, którzy przy kuflu piwa rozmawiali na ulubione tematy jednak Alba wyłapał pomarańczową czuprynę. Czekał od ponad godziny na Eire zamawiając drugi kufel i powoli tracił cierpliwość, jednak widząc rudzielca poweselał. Nawet spóźnienie było do wybaczenia bratu, którego widzi się rzadko, a któremu zawdzięcza się tak wiele.
- Wybacz braciszku – Irlandia podszedł do MacKirklanda i w ostatniej chwili powstrzymał się od poczochrania jego włosów. Zamiast tego uściskali sobie dłoń po męsku i usiedli przy barze. – Sprawy państwa są takie pracochłonne – wytłumaczył się O’Kirkland wzdychając ciężko. Wiśniowo włosy zmieszał się i jakby zasępił zapatrując w ciemno brązowy napój. – Coś się stało Alistorze? – spytał zatroskany jednak Szkocja pokiwał przecząco głową. Blada twarz Irlandii obsypana piegami wykazywała zamyślenie się chłopaka jednak zaraz jego usta wykrzywił krzywy uśmieszek.
- Czyżbyś był zazdrosny? – powiedział zadziornie zaś jadowicie zielone oczy zabłysły groźnie.
- Chciołbyś! – warknął Alistor i upił łyk piwa chcąc definitywnie skończyć temat. Eire uśmiechnął się już wesoło i także upił łyk piwa. Wiedział, że ma racje… Szkocja od zawsze był zazdrosny o to iż on jest Republiką. Pewnie gdyby mógł też zostałby niepodległym państwem. Obaj jednak wiedzieli iż byłoby to niemożliwe, Szkocja jako osobne państwo miałby zbyt słabą siłę militarną. Mimo iż wiśnio włosy nie przyznaje się do tego jest jakby pod opieką Arthura. Ta myśl wywołała na twarzy piegowatego rozmarzony uśmiech.
- Stowiam kolejkę czegoś mocniejszego! – Z rozmyślań wyrwał go głos Szkota. Długie rzęsy okalające zielone oczy Eire zatrzepotały ze zdziwienia.
- S-stawiasz? – Alistor jako skąpiec nigdy nie postawiłby kolejki więc było to niebywale dziwne.
- Rzodko się się widzim, nie? Więc czemu by się nie nopić szkockiej? – powiedział wesoło MacKirkland co wywołało zmarszczenie się brwi O’Kirklanda.
- Whisky jest irlandzka i mówienie „szkocka” jest dziwne nie uważasz? – zaburczał a nos zmarszczył się w niezadowoleniu. Alistor spojrzał w bok na brata i także zirytowany zapytał:
- Znów zaczynosz?
- Mówię iż whisky jest z Irlandii.
- Ale Szkoci jo opatentowoli.
- No i?
- No i je szkocko a nie irlondzko.
- Wcale nie! – Alistor uniósł się z niewyraźną miną i Eire zaraz zamachał dłońmi z przepraszającym uśmiechem. Zawsze kiedy się spotykali kończyli spotkanie na kłótni o whisky co było dość dziecinne.
- Nie kłóćmy się dziś… - powiedział starszy brat – Chce dzisiaj spędzić miły wieczór z młodszym braciszkiem~ - rudzielec był w dobrym nastroju i Szkot zauważył to. Wziął głęboki wdech i usiadł z powrotem. Nastąpiła długa cisza, którą przerwał melodyjny głos rudzielca z piegami
- Wiesz… Pomyślałem o czymś i…
- Też chciołbym by było kaj za dawnych czosów. – dokończył Alistor nawet nie spoglądając na brata. Jego oczy spoczęły na bursztynowym napoju w szklance. – Kaj mnie uczyłeś wolki mieczem. To były nojlepsze dni mojego życia.. – dodał cicho po czym uśmiechnął się przymykając oczy. Tak. To Irlandia nauczył go walki i życia kiedy odszedł Celt. Wielbił za to brata i szanował nawet jeśli nigdy się do tego nie przyznawał na głos.
- Też cię kocham~ - zaśmiał się Eire czochrając wiśniowe włosy chłopaka.
Walia: - Spoiler:
Słońce zaszło już dawno jednak mrok rozświetlały ogniska rozpalone wokoło. Śpiew i muzyka rozbrzmiewały w ciszy nocy a polane oblegały tłumy mężczyzn ubranych w wojownicze stroje. Zabawa trwała w najlepsze po obu stronach Wału Hadriana. Walijczycy i Szkoci świętowali wygnanie Rzymian ze swoich ziem i nic nie było w stanie teraz ich powstrzymać przed euforią. Liczyła się wolność i serce napełnione dumą.
Alistor jednak nie świętował. Stał z dala wśród drzew i patrzył na księżyc widniejący w pełni. Gwiazdy migotające i co jakiś czas tylko bladnące od dymu ognisk. Ze skrzyżowanymi na torsie ramionami opierał się plecami o drzewo i ścigał się z własnymi myślami.
- Co jest braciszku, nie świętujesz? – melodyjny głos za nim wyrwał rudzielca z rozmyślań. Obejrzał się w bok gdzie stał rozpromieniony nie tylko wygraną ale i alkoholem chłopak o kasztanowych włosach. Był pobrudzony od ziemi i krwi jednak teraz nie miały one dla niego znaczenia. Alba widząc go mimowolnie uśmiechną się.
- Chybo jestem zbyt zmęczon, Cymru. – odparł łagodnie Alistor zaś młodszy brat zmarszczył nosek. Trudno zgadnąć czy pomimo procentów domyślił się iż brat jest czymś innym zmartwiony czy po prostu jest niezadowolony z jego braku na popijawie.
- Walka była ciężka… jednak jeden głębszy ci nie zaszkodzi a wręcz przeciwnie! – powiedział rozweselony Wali i podał mu miseczkę pełną rubinowego napoju. – Zasłużyliśmy, prawda? Walczyliśmy przeciwko rzymianom i teraz możemy na spokojnie wypić za to, prawda? – kasztanowe włosy pokręciły się na boki w takt muzyki, która stłumiona dolatywała aż do nich. Szkocja nie mógł odmówić najmłodszemu bratu. Upił spory łyk alkoholu, który rozlał się po gardle przyjemnym szczypaniem by po chwili rozgrzać ciało w chłodny wieczór. Kirkland roześmiał się i zaraz pociągnął za nadgarstek swojego brata w stronę ognisk.
- No dalej, choć! – zaświergotał chłopak zmuszając MacKirklanda do poruszenia się. Wiśniowo włosy znów nie mógł odpuścić. Mimo iż nadal dręczyło go czy dobrze zrobił wypędzając rzymian nie mógł nie pójść z bratem, z którym ubóstwiał nie tylko walczyć ale i pić. Uśmiechnął się szerzej i przytaknął głową niemal zrównując jednym susem krok z bratem.
- Też cię kocham~ - zachichotał Cymru wtulając się w ramie brata.
Najlepszy przyjaciel: (o ile takowego posiada)
NESSIE! *^*
Wróg: (bądź wrogowie)
Norwegia:- Spoiler:
Brak mgły nad morzem był dla nich niezwykle pomocny. Mimo iż w tej części rzadko się to spotykało było teraz najlepszą rzeczą jaka mogła spotkać mieszkańców wyspy. W powietrzu i tak słychać było jednak szloch matek i zniecierpliwienie dzieci. Wszyscy dorośli mężczyźni, którzy przeżyli siedzieli nad brzegiem i wpatrywali się w dal. Alistor nie był wyjątkiem. Mimo iż z ostatniej walki nie wyszedł bez szwanku, nie mógł teraz opuścić ludu, który zjednoczył się by odeprzeć wroga. Nie liczyła się krew na czole zlewająca się z kolorem włosów ani połamane żebra czy siniaki. Teraz liczyło się tylko odparcie wroga choćby miał rzucić się do wody przepłynąć kawałek do statku i wejść na niego by gołymi rękami udusić załogę. Nawet jeśli załogą była horda wikingów, którzy nie lękali się niczego i przeciwników pokonywali szybko i składali w ofierze swym nordyckim bogom.
Alistor przymknął oczy chcąc uspokoić rozkołatane serce. Wróg był szalony, dziki i arogancki. Nie trzymał się taktyki i rozmyślnych posunięć. Atakował jak rozwścieczony niedźwiedź, który szarżuje by zmiażdżyć ofiarę swym ciałem.
- Statek! – krzyknął jeden z postawnych mężczyzn i Alba szybko otworzył oczy. Wszyscy stali tuż przy brzegu i wpatrywali się w dal gdzie widniał już okręt. Zaraz za nim z linii horyzontu wyłoniły się inne. Drakkary i knary o prostokątnych flagach nieuchronnie zbliżały się do brzegu nosząc grozę nie tylko wyglądem ale i krzykami z pokładu.
Na lądzie trwała grobowa cisza… Kiedy statki wystarczająco blisko zbliżyły się rozbiegł się krzyk wojowników, i w ruch poszły nie tylko łuki ale i tak prymitywne kamienie. Niektóre statki zawróciły, inne pozbawione załogi skręcały na klify i tam roztrzaskiwały się. Kilka jednak przedarło się na wyspę rozlewając po szkockiej ziemi silnie zbudowanych, odzianych w fura wikingów. Mężczyźni ubrani w kilty dobryli ostrzy i rzucili się na Skandynawów i rozpoczęła się zawrzała walka. Krzyk przekrzykiwał jedynie odgłos stali uderzanej o stal w pojedynkach kończących się śmiercią jednego z walczących. Krew zalała wilgotną jeszcze od rosy trawę i wsiąkała w miękką glebę tworząc wraz z martwymi ciałami makabryczną scenę. Uderzenie serca dawało rytm do poruszania się, atakowania. Wiśniowe włosy wiały w od szybkiego kroku Alistora, który co i rusz zamachiwał się ostrzem na kolejnych najeźdźców. W końcu przebrnął przez sporą ilość i dotarł do łodzi gdzie jego oczom ukazał się mężczyzna, który nie pasował do pozostałych walczących. Był wysokim blondynem jednak szczupłym, niemal o kobiecym wyglądzie. Wyglądał nie pozornie, niczym zagubiona dusza wyrzucona niechybnie na ląd wprost w śmiertelnie niebezpieczną walkę. Alba podszedł jeszcze bliżej i zamarł. Oczy, lodowe i mrożące krew w żyłach wpatrywały się w niego z groźbą ukręcenia głowy dla swego Thora.
- Jestem Lucas Bondevik, Norwegia – powiedział chłodnym głosem patrząc wprost w zielone oczy i kącik ust delikatnie podniósł się w parodii szyderczego uśmiechu. Alistor po chwili niedowierzania iż stoi przed samą personifikacją wroga stał jak wryty dosłownie sekundę. Po niej zacisnął dłonie mocniej na rękojeści miecza i spojrzał groźnie na przeciwnika. „Zapłacisz za atak” – nie musiał mówić tych słów, było je czuć w całej postawie, spojrzeniu i…ataku. Głośny krzyk wyrwał się z jego piersi wprost z atakiem na blondyna przed nim…
Patrz: Anglia
Inni: Francja:- Spoiler:
Mglisty poranek zawitał nad wzgórze pełne wrzosowych kwiatów. Biały dym rozpościerał się po polanie jednak intensywny kolor wrzosu przebijał się przez niego i napawał pięknem nie tylko zapachu ale i widoku. Na tle tej scenerii stał mężczyzna ubrany w biały pled i kilt w czerwoną kratę. Powietrze było chłodne jednak on miał tartan przerzucony przez ramie nie zaś na ramiona. Mężczyzna o włosach w kolorze zakrzepniętej krwi stał na wzgórzu patrząc w stalowo błękitne niebo i z ciężarem ciała opartym o claymore. Zielone oczy zniknęły pod powiekami a uszy wsłuchiwały się w szum wiatru i powoli budzącą się przyrodę. Chciał zapomnieć o wojnie, która się toczyła i przynosiła coraz więcej ofiar. Wojnie, która nie mogła być unikniona.
Tuż za nim pojawił się mężczyzna ubrany w szlachetny błękit i o pięknym ostrzu przy pasie. W sumie ostrzach jeśli poza szpadą liczyć połyskujący srebrny sztylet za paskiem. Zaszedł od tyłu Szkota i już wyciągał dłoń w jego kierunku gdy jednak zawahał się i w ostateczności powstrzymał przygryzając dolną wargę. Wolał uśmiechać się wpatrując kobaltowymi oczami w dumną i silną postawę Alistora. Była w niej zarówno gracja jak i siła.
- Dziękuje. – Alba mówił po francusku płynnie i z typowym francuskim akcentem co było dość ciekawe zwarzywszy na jego normalny akcent. Mężczyzna za nim uśmiechną się i pokiwał na boki głową mimo iż rozmówca nie mógł widzieć tego gestu.
- Nie ma za co dziękować, mon ami. – melodyjny i głęboki głos Francji był przyjemny dla ucha. – Wróg mojego wroga to mój przyjaciel, oui? – zaśmiał się i podszedł bliżej Alistora w momencie gdy ten się obrócił do niego przodem. Stali dosłownie o krok od siebie i patrzyli sobie w oczy jako pokazanie szacunku.
- I tak ci dziękuje. Sam na pewno nie miałbym szans w walce z Arthurem.
- Sam raczej dużo nie pomagam~ Ale to miło dokopać Angolowi!
Nagle zerwał się silniejszy wiatr i porwał niebieską wstążkę, którą były spięte długie włosy w lekki kucyk. Blond kosmyki opadły na ramiona wraz z wiatrem, który ucichł równie szybko jak się zaczął. Oczywiście chabrowe oczy powiodły smutnym wzrokiem za drogą wstążką co wywołało uśmiech na twarzy rudzielca. Bez zastanowienia delikatnie odgarnął pęk włosów, który spadł na twarz Francisa i tym samym zwrócił na siebie uwagę bystrych i pięknych oczu.
- Lepiej ci w rozpuszczonych. – powiedział pięknym francuskim co wywołało rumieniec na twarzy Francisa po czym nachylił się w stronę Francji by…
Ciekawostki:
· Kilt tak właściwie nie jest spódnicą a odpowiednio upiętym, kilkumetrowym pasem tartanowym.
· Aktem parlamentu z 1747 r. Dudy zostały uznane za broń i zakazane. Zakaz ten zniesiono (trudno się domyślić nie?).
· Ciekawostką jest, że z zgodnie z prawem, miano szkockiej uzyskuje trunek destylowany nie tyle, że w Szkocji ale w samym jej torfie, który nadaje whisky odpowiedni smak. Można by rzec iż tym tokiem myślenia whisky można nazwać tylko trunek, który był wyprodukowany w Szkocji jednak jest jeden wyjątek. Japoński producent wykupił fragment szkockiej ziemi i przewiózł go do siebie by także produkować legalnie whisky.
· Inne trunki podobne do whisky nazywa się whiskey. Jednym z takich napojów jest amerykański Jack Daniels, który na dobrą sprawę jako składnik podstawowy ma kukurydzę nie jęczmień.
· Szkoci znani są również ze specyficznego akcentu - często zdarza się, że osoby odwiedzające Wielką Brytanię, które bez większych problemów dogadują się z Anglikami, nie są w stanie zrozumieć szkockiego dialektu.
· Rudzielec ma jeszcze jedną piękną cechę swojego głosu- jest on bardzo donośny. I kiedy komuś się wydaje iż Szkot krzyczy on po prostu mówi naturalnie, bo gdyby krzyczał to owce z gór zrzuciły by futro i uciekły.
· ALE JAK TO NIE WIDZISZ NESSIE!? PRZECIEŻ ONA STOI TUŻ PRZED TOBĄ! I WCALE NIE JEST POTWOREM!
· Alistor tak samo jak Arthur widzi stworzenia, które dla innych są niewidoczne. Wróżki Anglii, skrzaty i krasnale Irlandii czy inne jednorożce z Walii. Oczywiście nie rozmawia z nimi i nie upiera się jak blondyn przy ich istnieniu…no chyba, że obrazisz jego elfy lub Nessie. Wtedy urazisz Szkota a to się skończyć może źle!
· „Gdy Krowy Gowrie staną koło lądu,
Strzeż się, bo oto zbliża się Dzień Sądu.”
To jedna z przepowiedni Thomasa z Ercildourne. Jedyna rzecz jakiej boi się Alistor to właśnie spełnienia tej przepowiedni. Krowy Gowrie to dwa ogromne głazy, leżące poza linią największego przypływu u wybrzeża Invergowrie w zatoce Tay. Ciekawostką jest iż podobno zbliżają się do lądu z szybkością jednego cala rocznie
· A znacie stereotyp, że Szkoci pieprzą owce? :D … To kłamstwo!
Przepraszam za takie brzydkie KP ;_;